czwartek, 22 stycznia 2015

Tam, gdzie cyprys wyznacza drogę

Kilka dni temu, pomimo ulewnego deszczu, pojechaliśmy na umówione spotkania. Chciałam obejrzeć dwa nowe miejsca. Doszłam do wniosku, że tak naprawdę deszcz mi w tym zupełnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jeśli jakieś miejsce spodoba mi się podczas pluchy, to w piękny słoneczny dzień jeszcze bardziej. Jak się okazało, lało tylko w Pistoi, a już za Florencją deszcz był jedynie wspomnieniem. Od czasu do czasu, zza chmur, wyglądało zawstydzone słońce.
 
Na miejsce dojechaliśmy w niecałe dwie godziny.
Od Buonconvento miałam skurcze  żołądka, bo właściwie już stąd zaczynają się jedne z najpiękniejszych toskańskich krajobrazów. Za nami pierwszy miesiąc zimy, a ziemia już zaczyna budzić się do życia. Widok tylu odcieni zieleni, zwłaszcza o tej porze roku, nawet w Toskanii jest wyjątkiem.
 


 
Za nami, jeszcze od Pistoi, podążały groźnie wyglądające chmury. Na szczęście obeszło się bez deszczu.
 
 
Ale do czego zmierzam. Dziś chciałam Wam pokazać prawdziwą perełkę, agroturystykę położoną w najpiękniejszych okolicznościach przyrody jakie znam. W ubiegłym roku wysłałam w to miejsce już kilka rodzin, a jeszcze jej nie opisałam. Teraz, doszłam do wniosku, że nie mogę dłużej z tym zwlekać.
 
Agroturystyka położona jest na wzgórzu pomiędzy Buonconvento i San Quirico d'Orcia. Dojazd jest bardzo prosty, a widoki po drodze to prawdziwa uczta dla amatorów toskańskich widoków. Każde zdjęcie to gotowa pocztówka.
 
 
 
 
  
 
 A tak wygląda agroturystyka z oddali :
 
 



To jest natomiast zdjęcie, które dostałam od właścicieli. I co Wy na to ? Dookoła pola i doliny poprzetykane cyprysami.


Właściciele, to rolnicy. Mąż zajmuje się gospodarką rolną, a żona też gospodarstwem, ale  agroturystycznym. Bywają podobno sezony, że jak dobrze popada, to nawet trzy razy do roku obsiewają 100 hektarów ziemi różnymi rodzajami zbóż. A przecież jeszcze są oliwki i rzędy winorośli.
 
Należące do nich budynki i ziemia to majątek, który przechodził z pokolenia na pokolenie. Obecni właściciele nie porzucili rodzinnego domu na rzecz miasta, jak ich rodzice, a z głową pełną pomysłów postanowili wykorzystać potencjał miejsca. Agroturystyka działa już od 10 lat. Dysponuje kilkoma apartamentami w trzech różnych budynkach. Każdy został odrestaurowany i wyposażony w niezbędne dziś wygody i internet !
Apartamenty są bardzo przestronne. Na przykład czteroosobowa rodzina ma do swojej dyspozycji apartament z dwiema sypialniami, pokojem dziennym z aneksem kuchennym i łazienką.
 
 
Zdjęcia wnętrz dostałam od właścicieli.
 
Jak widzicie pomieszczenia są urządzone skromnie, ale jest w nich wszystko czego potrzeba na spędzenie kilku dni poza domem. Na zewnątrz, każdy z apartamentów ma swój ogródek z krzesłami i stolikiem. Śniadanie z takim widokiem musi smakować podwójnie !
 

 









 
Aparat dymił ...
 


 
  


Małych turystów i ich rodziców, na pewno ucieszy fakt, że na terenie agroturystyki są zwierzaki. Oprócz przeróżnego drobiu są krowy, kucyki, owce i kozy, pies i dwa koty. Tylko te ostatnie chodzą swobodnie, swoimi ścieżkami. Pozostałe mają wielki wybieg, który znajduje się w pobliżu wjazdu, tuż nad stawem.
 



Agroturystyka jest czynna od kwietnia do końca września. Podejrzewam, że o każdej porze roku jest tu równie pięknie.
 
Stąd jest już blisko do miasteczka San Quirico d'Orcia i przefotogenicznej i maksymalnie obfotografowanej kępy cyprysów. Nie ma szans żebyście jej nie zauważyli. Jadąc z Buonconvento do San Quirico, będzie po prawej stronie, zaraz za mostem, ale jeszcze przed miastem.
 

Przeciwna strona drogi równie urokliwa, chociaż zupełnie inne barwy.


 
San Quirico to must na Waszej wakacyjnej trasie.








A w oddali, za dźwigiem widać Pienzę i Montepulciano.

 
 
Wracaliśmy do domu przed zmierzchem, dziewczyny spały umęczone spacerami i długim przebywaniem na świeżym powietrzu. Ja zmusiłam Andreę do jeszcze jednego przystanku.
 


 
Teraz, cyprysy będą się Wam śniły po nocach !

czwartek, 15 stycznia 2015

Jest zima, to i śnieg się znajdzie !

Toskania i śnieg ? Tak też się zdarza, chociaż w Pistoi jest  na niego deficyt, ale oddalone o 48 km od miasta górskie szczyty, bielą się już od kilku tygodni. Do Abetone wybraliśmy się tuż przed świętem Trzech Króli.
Dla nas, największe wyzwanie stanowi kręta droga, bowiem Ania cierpi na chorobę lokomocyjną. Tym razem dotarliśmy w miarę sprawnie, zatrzymując się jedynie na krótkie przerwy, tak aby podróż była jak najmniej męcząca.
 
Na miejscu, nadal było widać, że przerwa świąteczna w toku, bowiem chętnych na zimowe szaleństwa były tłumy. Na ulicach malutkiego miasteczka było wprost niemożliwe, żeby zaparkować samochód. Włosi są znani z bezstresowego parkowania, ale to co widzieliśmy tego dnia przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
 
Oczywiście jestem świadoma, że to nie są Dolomity z setkami kilometrów tras zjazdowych, ale tu też można zaszaleć. Oprócz Włochów, głównie Toskańczyków i mieszkańców Emilia Romagna, było słychać Niemców i Francuzów.
 
Nam chodziło głównie o miejsce gdzie dziewczyny będą mogły kilka razy zjechać na sankach. Takie miejsce zostało wygospodarowane w samym centrum Abetone, na pierwszym dostępnym stoku, w pobliżu oślej łączki. Dodam, że po włosku ośla łączka to il campino degli imbecilli. Jak widać, tu nazywa się rzeczy po imieniu !
 


Było pod górkę
 
 
i z górki.

 
 
A jeśli śnieg, to nie mogło zabraknąć bałwana. Mam na myśli tego po prawej stronie :)


Gwoździem programu jak się okazało była przesłodka herbata w termosie. Każdy zjazd był nią suto zakrapiany :)



Nie mogło zabraknąć przejażdżki wyciągiem krzesełkowym. Taka atrakcja kosztuje 2 Euro za osobę w jedną stronę. Narciarze mogą liczyć na odpowiednie zniżki i abonamenty.




A na koniec, padły... Ciekawa jestem czy w przyszłym roku, zgodnie z obietnicą, podejmą wyzwanie i rozpoczną naukę jazdy na nartach ?

 
 
Nie będę się rozpisywać o Abetone, bo zrobiłam to już kilka lat wcześniej (możecie sobie poczytać więcej tutaj), ale chciałam Wam jedynie podpowiedzieć, żebyście pamiętali o Toskanii również zimą. Szczególnie jeśli nie przepadacie za upałami, nie lubicie tłumów, albo  jesteście zmuszeni zrezygnować z wejścia do muzeum na widok długiej kolejki. Teraz nawet najbardziej zatłoczone ulice są prawie puste, a na dworze świeci słońce i jest 15 stopni :)