sobota, 13 grudnia 2014

Kiermasz bożonarodzeniowy we Florencji

Każdego roku, wpadamy w sidła przedświątecznych atrakcji, których w Toskanii nie brakuje. Zaczynamy zazwyczaj od tych, które są najbliżej nas. W ubiegłym roku zabrałam Was do Montecatni Terme, do domu Mikołaja. W tym, kilka słów o jednym z najbardziej znanych mercatini di Natale w Toskanii - Weihnachtsmarkt czyli niemieckim kiermaszu bożonarodzeniowym we Florencji.
Jak zwykle kramy rozłożyły się na Placu Św. Krzyża. Duży i zazwyczaj pusty plac, jest świetnym miejscem na tego typu imprezy. W tym roku przypada XIV edycja mercatino, który potrwa do 21 grudnia.
Kiermasz zainicjowano 14 lat temu. Był jedną z idei europejskiej wymiany kulturalnej. Na początku wymianę prowadzono z Monachium, Hanoverem, Frankfurtem czy austriackim Salzburgiem. Z czasem impreza stała się jeszcze bardziej wielonarodowościową. Dziś w 55 drewnianych, odświętnie przystrojonych budkach, swoje towary zachwalają wystawcy min. z Włoch, Polski, Węgier, Szwecji, Finlandii, Grecji i Francji.
 
 
 



 
Niefortunnie wybraliśmy się do Florencji w niedzielę. Tłum, jak 15 sierpnia ! Z góry ustalony plan obejścia kiermaszu spalił na panewce. Skończyło się na tym, że oglądaliśmy co się dało, a nie co chcieliśmy. Ania miała jeszcze gorzej. Jej perspektywa ograniczała się do psiaków i nóg przechodniów, a raczej miejsc gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. W efekcie Andrea nosił ją na barana.
 
Przyznam, że zatrzymałabym się z chęcią przy wielu ze stoisk, gdybym mogła się do nich dostać :) Zaciekawiła mnie ceramika, ta mniej i bardziej użyteczna.
 



 
Topniałam jak zwykle przy kostkach mydła i przypraw. To nawet nie to, że je obsesyjnie lubię, ale samo ich wyeksponowanie bardzo mi się podoba.
 
W sprzedaży jest również mydło z mleka oślicy. Ale kostki mydła marsylskiego są wyjątkowe, nieprawdaż ?


 
 
Są również, w znacznej mniejszości, kramy oferujące asortyment wybitnie bożonarodzeniowy. Pojawiły się ozdoby choinkowe i dekoracje.
 

Nie mogło zabraknąć "ciepłych" gadżetów na długie zimowe wieczory.
 
 

 
Dziewczyny nie mogły oderwać wzroku od stoiska z "wystrojem" szopek. 
 

 
 
Z góry założyliśmy, że zjemy na miejscu. Nastawiliśmy się na wurstel e crauti, niemiecki rodzaj hot doga z kiszoną kapustą. Kolejka, no cóż... Mogło być gorzej, tylko 35 min :) Nam i tak się upiekło.
Inni, jak widać, mieli mniej szczęścia.
 
 
Przy prosiaczku ustawił się dłuuugi ogonek !
 
Dodam, że jedno z większych stoisk gastronomicznych należy do naszych rodaków. Jest to właściwie ostatnie już stoisko usytuowane najbliżej kościoła  u stóp pomnika Dantego. Tu dopiero działy się dantejskie sceny! Na miseczkę bigosu pewnie są jeszcze tacy, którzy czekają do dziś !
Najgorsze we włoskich kolejkach jest to, że nikt w niej nie stoi. Jeśli już to tworzy się swoisty zlepek ludzi. Pytaniem kto ostatni, wprowadza się spore zamieszanie. Świetnie opisał to zjawisko Maciek A. Brzozowski w książce pt. "Włosi. Życie to teatr".
 
 
Zastanawiam się czy błędy w wyrazach to trick reklamowy ? W jednym zdaniu, aż trzy (!) jeden za drugim. Zgadniecie o którym daniu mówię ? Najśmieszniejsze jest to, że błąd w tym samym wyrazie raz się pojawia, a raz znika :) Tak naprawdę to czego ja się czepiam ? Najważniejsze, że nasze popisowe dania smakowały ! 
 
 
Na deser do wyboru była słodkość rodem z Węgier lub czerwone lukrowane jabłka. Nigdy ich nie skosztowałam. Kuszą mnie jedynie swoim wyglądem !
 

 
Najedzeni, z pustymi siatkami wracaliśmy do samochodu, który zaparkowaliśmy tym razem na parkingu San Ambrogio. Uliczki oddalone od Piazza Santa Croce o zaledwie 50 metrów, świeciły pustkami.
 
 
Trochę więcej osób pojawiło się przy Loggia dei Ciompi. Jest to jednego z moich ulubionych miejsc we Florencji.
 



 
Jak zwykle obiecujemy sobie, że w następnym roku odpuścimy sobie mercatino we Florencji. Poszukamy czegoś innego, bardziej kameralnego, bardziej toskańskiego. Nie umiem jednak sobie podarować Florencji i panującego w niej bożonarodzeniowego zamieszania. Wróciliśmy do domu z pustymi siatkami, ale z głową pełną kolorów, zapachów i smaków. Unoszący się nad placem zapach vin brulè chodził za mną jeszcze przez kilka dni... Żałuję, że Anka padła przed włączeniem świątecznych lampek i dekoracji, którymi opływa Florencja. Na pewno będzie jeszcze szansa zobaczyć Florencję po zmroku, na pewno jeszcze w tym roku !
 
Dla mnie idealna sceneria dla takich przedświątecznych imprez, to kilka stopni poniżej zera i skrzypiący śnieg pod nogami. No, ale przecież jesteśmy w Toskanii :) 
 


 

13 komentarzy:

  1. Joasiu , my też mamy dziś iście florencką pogodę - słońce i plus 10 na termometrze. Kiermasz na krakowskim rynku zaliczyłam w ubiegłą sobotę . Było to co zwykle czyli w zasadzie to samo co i Ty pokazujesz plus tłumy ludzi , głównie turystów. Nic nie kupiłam chociaż wiele rzeczy było godnych np. bolesławieckie choinki i wszelka inna ceramika . Ciekawe stoisko miały dziewczyny z Ukrainy. Może jeszcze na coś się skuszę. A tak w ogóle to tęsknię bardzo za Toskanią. Płakać mi się chce. Powinnam była tam zamieszkać. Pewnie tęskniłabym za tym co mam teraz :-).Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za ceramiką z Bolesławca to ja wariuję. A wiesz, że w Pistoi jest sklepik, który ją sprzedaje ?? Oczywiście ceny są od czapy, ale jak widać jest doceniany ! A tęskniłabyś na pewno :)

      Usuń
  2. ojej taki domek to ja bym nabyła z pewnością piękne !!! uwielbiam takie kramiki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a w ogóle to żałuję od pół roku, że sobie podczas urlopu nie kupiłam bluzeczki ze zdjęciem Audrey Hepburn w Montepulciano :( nigdzie potem nie umiałam takiej znaleźć .... ehhh

      Usuń
    2. Polly, nie można przejść obok rzeczy, która Ci się podoba i jej nie kupić !!! Wiesz, że teraz za taką się oglądam, dla Ciebie oczywiście :))))

      Usuń
  3. Uwielbiam Florencję. Mieszkałam tam i zawsze chętnie odwiedzam miasto które pokochałam.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z Florencją tak już jest :) Tym bardziej, jak się w niej mieszkało ! Pozdrawiam

      Usuń
  4. Dziękuję za tę przedświąteczną Florencję!
    A w Warszawie restauratorzy ze Starego Miasta nie zgodzili się na jarmark, bo wypłasza klientów z restauracji!
    Smutne to nasze Stare Miasto...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle konflikt interesów ... A szkoda, bo pamiętam, że kiedyś były kramy i było bardzo świątecznie ! Może w przyszłym roku pomyślą nad nową lokalizacją ? Pozdrawiam już w Nowym Roku :)

      Usuń
  5. Widzę, że u Ciebie też jarmarcznie ;). Domki bajeczne, a jabłka w lukrze możesz zrobić dziewczynom w domu, proste w wykonaniu, poczują się jak Królewna Śnieżka ;). I oczywiście Florencja zawsze urokliwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lukrowane jabłka mamy zamiar zrobić w przyszłą sobotę. Dziewczyny są na nie napalone ! Ciekawe czy będą miały odwagę skosztować ??? Pozdrawiam

      Usuń
  6. W oczekiwaniu na Małgosiną realcję z przedświatecznej Florencji zajrzałam tutaj (Małgosia zajęta własnymi dekoracjami) :).
    I - wiem! Wiem! Proszę pani, ja powiem!!!! :))))))))
    Tradizionale, salsiccia, polacca - to już wersje prawidłowe :).
    Z pozdrowieniam z florencko ciepłego Krakowa,
    Kinga T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinga, dopiero teraz odpisuję, biję się w piersi i przepraszam bardzo :( Oczywiście chodziło mi o to zdanie ! Dla Ciebie malutka niespodzianka. Pozdrawiam, Asia

      Usuń