poniedziałek, 23 grudnia 2013

Buon Natale


Wesołych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęścia w nadchodzącym Nowym Roku 2014

Auguri di Buon Natale e felice Anno Nuovo 2014

Joanna, Andrea, Sofia i Anna

środa, 18 grudnia 2013

Łyk Chianti

Jak każda porządna gospodyni, przed zbliżającymi się świętami, zabrałam się za porządki !
Z tym, że ja zaczęłam od swojego komputera i z przerażeniem odkryłam pajęczyny i centymetry kurzu na świetnych miejscach w których miałam okazję być, a których nigdy nie opisałam.
Nie żebym się teraz usprawiedliwiała, ale jest to tzw. bałagan kontrolowany. Dla mnie najważniejszy jest klient, który się zgłosi z konkretnym zapytaniem, a ciekawa agroturystyka czy wyjątkowo urokliwe miejsce i ich opisanie mogą poczekać. 
A z kurzu omiotę miedzy taką oto perełkę !
Rzecz dzieje się w kwietniu bieżącego roku...
Pewnego piątkowego wieczoru, Andrea przyniósł do domu informację o ciekawym miejscu w okolicach Panzano in Chianti, a w sobotę rano byliśmy już w drodze. Dopiero z samochodu dzwoniłam umówić nas na spotkanie. Nawet jeśli nic by z tego nie wyszło, to wycieczka do Chianti byłaby mimo wszystko czystą przyjemnością.
 No bo jak nie, jak tak :)
 
 






 
Agroturystyka położona jest w bardzo malowniczym i łatwo dostępnym miejscu. Kawałek szutrową drogą przez rzędy winogron i już widać wiejskie kamienne zabudowania.
Przy bramie wjazdowej, oparta o piękną skrzynkę na listy czekała już na nas właścicielka, Emilia.


Przybyła tu z Neapolu, wraz ze swoim mężem, prawie 25 lat temu. Obydwoje rozkochani w Toskanii, po studiach rolniczych i z głową pełną pomysłów kupili kawał ziemi w pobliżu Panzano in Chianti. Nareszcie mogli spełnić marzenia o produkcji własnego wina i prowadzeniu agroturystyki. W między czasie Giovanni, maż Emilii, zdobył uprawnienia enologa i w 1995 roku rozlewa do butelek swoje pierwsze dzieło, wino Chianti Classico rocznik 1993. 
Motto, które przyświeca jego ideologii to:
 
Lepiej mniej, ale wykwintnego wina.
 
Uzasadnia to tym, że posiadanie małej plantacji umożliwia dokładną kontrolę winogron, właściwe przycinanie i kontrolę ich ewentualnych chorób. Możliwe jest również zaplanowanie najodpowiedniejszego czasu winobrania lub innych “nieplanowanych” interwencji.
Zdaje się, że role są tu wyraźnie podzielone. Emilia zajmuje się agroturystyką, a jej mąż rządzi się winnicy.
 
Emilia ma się czym zajmować. Troszczy się nie tylko o trzy apartamenty, ale również o teren przyległy do domu i basen.







 

 



Skupiłam się głównie na otoczeniu, bo apartamenty urządzone są w typowym toskańskim wiejskim stylu. Jak zwykle wszystkie meble to dzieło przypadku, ale pasują do siebie jak płaszcz szyty na miarę :)

W największym z apartamentów jest kominek:
 
 
Właściciele stawiają na wiejski charakter swojej agroturystyki. Nie starali się wygładzić ścian, a wręcz zostawili stare kamienne fundamenty na wierzchu. Wygląda to bardzo ciekawie szczególnie w połączeniu z bielą ścian i ceglastą terakotą na podłodze.


 

Wielką pasją Emilii są kwiaty i ciekawe, czasami już bezużyteczne przedmioty. Ma słabość do starych piecyków i kamiennych donic. Dopinguje jej w tym teść, który przy każdej możliwej okazji obdarowuje ją niezwykłymi okazami.







 
 A to świat Giovanniego:








Winnice przed "sezonem".



 
Emilia wysłała nas na obiad do pobliskiego Panzano in Chianti. Tam też mieliśmy spotkać się z jej przyjacielem, rzeźnikiem- poetą - Dario Cecchini.
Do Panzano jest oczywiście pod górkę, bo to typowe dla tego regionu miasteczko - malutkie i malowniczo położone. Skąpane w wiosennym przedpołudniowym słońcu, zachęcało nas do spaceru swoimi uliczkami. Wprawdzie są to dwie uliczki na krzyż, ale czyż nie o to chodzi w toskańskich klimatach ... ? Im mnie tym piękniej ! Bez pośpiechu, bez nerwów, że musimy być na konkretną godzinę. Jest tu i teraz, chwilo trwaj ! Nacieszyliśmy nasze oczy zarówno kamiennymi uliczkami, kościółkiem, jak i soczystą zielenią i pięknymi krajobrazami.








Kwintesencja toskańskiego krajobrazu :)


Daliśmy się ponieść dolce far niente. Przysiedliśmy sobie przy wolnym stoliku i butelce wina na placu głównym :)



Dusza radowała się wszechobecną ciszą przerywaną śpiewem ptaków i śmiechem dzieci, a ciało... No właśnie ciało też by chciało! Tym bardziej, że brzuchy Dziewczyn wybiły 13.00 ! Czas rozejrzeć się za czymś do jedzenia. Wtedy właśnie usłyszeliśmy wyjątkowo głośny monolog ! Komu zebrało się o tej porze na recytację ? Zaciekawieni szliśmy za tym donośnym głosem.

Krowi ryj, wskazuje drogę do sklepu Dario

Jak się okazało trafiliśmy wprost do rzeźnika - poety, on nas do siebie zwabił i to nie jedzeniem! W jego sklepie tłum zasłuchanych ludzi, głównie tubylców i kolarzy, którzy wdępnęli tu na szybką kanapkę i kieliszek wina na wzmocnienie, bo na miejscu można spróbować lokalnych wyrobów. Ja zwariowałam na punkcie smalcu. Zresztą wszystko nam smakowało :) A Dario nieprzerwanie recytował i kroił bistecca alla fiorentina...
 

Właściel sklepu, słynny już w całym Chianti, Cecchini ma również swoją restaurację, która zdajduje się po przeciwnej stronie ulicy. Króluje tam oczywiście pyszne toskańskie mięso ! Tam jednak nie zjedliśmy. Wszystkie miejsca były zarezerwowane dla olbrzymiej wycieczki z USA.


Na brak chętnych jak widać nie narzekają. Są przecież tacy, którzy lubią jak im się śpiewa do kotleta, dlaczego zatem inni nie mogą wsłuchiwać się w poetyckie strofy pałaszując bistecca alla fiorentina ?
 
To taki jeden z wariantów możliwy do zrealizowania podczas najbliższych wakacji. Zresztą na Chianti nie muszę Was chyba namawiać, no nie ? Szczególnie Classico ;)