poniedziałek, 21 października 2013

Spełniaczka marzeń

Ola i Jarek skontaktowali się ze mną w pierwszych dniach kwietnia br. z pytaniem o pomoc w organizacji ślubu cywilnego w Toskanii.

Pięć miesięcy później, tj. 17 września 2013 o 12.30 byli już Mężem i Żoną!
 
Wybór miejsca noclegowego, miejsca ceremonii ślubnej, kompletowanie dokumentów, tłumaczenie oraz ich legalizację załatwiliśmy właściwie na samym początku. Wybór kwiatów, nakryć i menu przypadł natomiast na sierpień - "święty" miesiąc, kiedy to każdy szanujący się  obywatel Włoch, wyjeżdża na wakacje ! Wszystko pozamykane, urolopy i rozbieżność informacji... Ale i temu zaradziłam :) Moja obecność na miejscu, jak się okazuje, jest moim największym atutem.
 
Pomimo iż nie był to mój ślub, to ja bardzo przeżywałam swoją obecność podczas ceremonii. Pełniłam, nie byle jaką funkcję, bo funkcję tłumacza (spełniam potrzebne ku temu warunki). Bałam się, że najnormalniej w świecie popłaczę się ze wzruszenia. Cudem udało mi się powstrzymać łzy. Pomogła mi w tym przede wszystkim Ola, z której emanował niespotykany spokój. Od czasu do czasu, utwierdzała mnie, że wszystko jest w porządku, swoim pięknym uśmiechem :)
 
A teraz oddaję już głos Oli i Jarkowi:
 


“Już mi niosą suknię z welonem
Już Cyganie czekają z muzyką
Koń do taktu zamiata ogonem
Mendelsonem stukają kopyta”

 
Z czym Wam się kojarzy ten refren? Z pięknym ślubem jak z bajki? Być może, ale nie nam… Dla nas oznaczało długie i żmudne przygotowania, zapraszanie wujków, za którymi się nie przepada, czy ciotek, które widziało się raz w życiu, a zaprosić trzeba, bo „wypada” oraz całą serię innych obowiązkowych zabiegów, które mają zachwycić naszych gości. No właśnie, naszych gości, ale nie nas. Dlaczego TEN dzień nie może należeć do Młodych? Ale tak naprawdę, tak na 100%, żeby był taki jaki sobie wymarzyli, a nie taki, jak wszyscy oczekują....

Nasz taki był – ślub w Toskanii, niezapomniany, bez zbędnej otoczki. Dlaczego Toskania? Pomysłów mieliśmy wiele: Portugalia, Las Vegas, Hawaje, Rzym. Zaczęliśmy szukać w Internecie firm, które pomagają w organizacji ślubów za granicą, aż trafiliśmy na bloga Asi. Napisaliśmy „zaczepnego” maila, a kilka elektronicznych listów później zdaliśmy sobie sprawę, że Toskania to jest to! W tym miejscu nie możemy nie wspomnieć o pełnym profesjonalizmie i zaangażowaniu ze strony Asi. Lista rzeczy, które zorganizowała lub pomogła zorganizować jest naprawdę długa, oto najważniejsze z nich:

·         Zakwaterowanie i kolacja weselna - Agriturismo  – wszystko co przeczytaliście na jego temat na tym blogu to prawda. Asiu, dziękujemy za pokazanie nam tego miejsca, do dziś spieramy się, który widok z tarasu jest bardziej niezapomniany – piękna panorama rozciągająca się za dnia, czy też migoczące nocą światła miast i miasteczek – Montale, Pistoii, Florencji…. Ahhh, jak tam jest pięknie….

A jedzenie, mhhh, rewelacyjne! Zastanawialiśmy się dlaczego w weekendy są tam takie tłumy, a stolik trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. Po naszej „weselnej” kolacji nie mamy już więcej pytań. Za pośrednictwem Asi skonsultowaliśmy wcześniej całe menu z szefową kuchni, i mimo że przynajmniej teoretycznie wiedzieliśmy jakich dań się spodziewać, to w praktyce każde kolejne danie zachwycało. Ile byśmy dali żeby znów móc skosztować risotto z grzybami czy też biszkoptowo-owocowego tortu.

·         Miejsce ceremonii – tutaj również zdaliśmy się na Asię i nie zawiedliśmy się. Początkowo ceremonia miała się odbyć w Urzędzie w Pistoii, ale Asia zaproponowałam nam alternatywne miejsce – klimatyczne, podniosłe, eleganckie, idealne ukoronowanie Tego dnia - willa, w której mieści się najstarsza w Europie szkoła organowa.

·         Wszelkie sprawy „urzędowo-papierkowe”, które spędzały nam sen z powiek… Liczne wpisy na forach internetowych nie dawały nam pewności czy czegoś nie przeoczymy co później mogłoby uniemożliwić nam zawarcie związku małżeńskiego lub opóźnić samą ceremonię. Zdaliśmy się na Asię. Przeprowadziła nas przez te wszystkie formalności bezstresowo. Podpowiedziała co załatwić w Polsce, pośredniczyła w kontakcie z polską Ambasadą oraz lokalnym Urzędem Stanu Cywilnego, a w przeddzień ceremonii była z nami w Urzędzie i pomogła przekonać Panią Urzędnik, że nie jesteśmy rodzeństwem – podejrzeń nabrała patrząc na nasze adresy - wychowaliśmy się przy tej samej ulicy J.

·         Fotograf – zależało nam na polskim fotografie, przede wszystkim dlatego, aby uniknąć problemów w komunikacji. Asia poleciła nam polsko-włoski duet fotografów z Rzymu (www.slubwrzymie.com). Basiu, Marco, dziękujemy za Wasz profesjonalizm oraz przesympatyczną atmosferę w czasie zdjęć. A sesja we Florencji – niezapomniane przeżycie.   

 

Willa, w której odbył się nasz ślub.

Podczas ceremonii







Asia, jako nasz tłumacz podczas ceremonii, także musiała złożyć swój popis na dokumentach.
Na sesji plenerowej w gaju oliwnym
 
 
i we Florencji...
 


 

 

Nasz pobyt w Toskanii to oczywiście nie tylko ślub, aczkolwiek centralny i najważniejszy element tego wyjazdu. Udało nam się skosztować także innych uroków tego regionu.

Zwiedzanie zaczęliśmy od słynnej „Krzywej wieży”. Choć musimy przyznać, że Pisa nieco nas rozczarowała. Oczywiście jest tu piękna Katedra, Baptysterium, ale mieliśmy wrażenie, że poza głównym Piazza dei Miracoli czar pryska. A że w dniu zwiedzania pogodę mieliśmy w „kratkę”, dodatkowym minusem okazali się wszechobecni i bardzo natarczywi sprzedawcy parasoli.
Piza

Niewątpliwie miłym zaskoczeniem była dla nas Lukka, warto zwiedzić tutaj stare centrum miasta otoczone murami, a nieco dalej w osadzie Borgo a Mozzano można podziwiać szczególny most, który podobno zbudował sam szatan w ciągu zaledwie jednej nocy.

Lukka

Diabelski most
 
                Zwiedziliśmy także Muzeum Leonarda w miejscowości Vinci, gdzie już sam dojazd do niej drogą pod górę pełną serpentyn i pięknych widoków był nie lada atrakcją.

W drodze do ...

... Vinci
 
                Obowiązkowym punktem programu była także Siena, na zwiedzanie której najlepiej jest poświęcić cały dzień, aby nic nie umknęło z turystycznych atrakcji. Niewątpliwie jest to miejsce magiczne, a każda z uliczek zaskakuje niepowtarzalnym klimatem.




Piazza del Campo – główny plac Sieny.

Jedna z wielu malowniczych uliczek Sieny
 

               A oto San Gimignano – miasteczko w prowincji Sieny noszące miano „średniowiecznego Manhattanu”.






Nie brakuje tu sklepów, w których można kupić wino i inne lokalne wyroby.

A dla miłośników pięknych i szybkich samochodów polecamy muzeum Ferrari w Maranello (powiat Modena, Emilia Romagna) J.
 
 
Asiu, jeszcze raz dziękujemy za spełnienie naszych marzeń!
Ola i Jarek
Od Oli i Jarka dostałam piękny prezent. Zresztą sami zobaczcie:
 
 
Od środka, na wieczku, wypalony jest taki oto napis. Z dedykacją od Oli i Jarka.
 
 
Teraz nareszcie mam gdzie chować swoje marzenia, które czekają na realizację :)
Oczywiście jeśli najpierw Anka zabierze swoje skarby...

 

 
Kochani Olu i Jarku, czuję się wyróżniona, że to właśnie ja przyczyniłam się do spełnienia Waszych marzeń!