piątek, 15 marca 2013

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu (via Pistoia)

Historia miejsca, które chcę dziś opisać, jest tak stara jak ... Zresztą sami przeczytajcie.
Jadąc z Pistoi, w kierunku Montale, tuż za miejscowością Santomato, po lewej stronie, na lekkim wzniesieniu widać malowniczo położone zabudowania. Uwagę zwraca przede wszystkim wysoka wieża, górująca nad kamiennymi domami i fragmentami murów warownych. Kiedyś była to forteca. 
 
To właśnie tędy przebiegała Via Cassia. 
Via Cassia byłą jedną z najważniejszych dróg w czasach gdy na półwyspie panowali  starożytni Rzymianie i kiedy to wszystkie drogi prowadziły do Rzymu... Droga ta, miała za zadnie usprawnić między innymi przekaz poczty państwowej, przemarsz legionów jak również przejazd kupców z Rzymu do Florencji (Florentina). 
W Średniowieczu, ten ważny trakt, został przedłużony o takie miasta jak Pistoia (Pistoria) i Lukka (Luca) aż do Luni, gdzie Via Cassia połączyła się z nadmorską Via Aurelia. Jak widać nie była to najprostsza modyfikacja, ale źródła podają, że była ona zaprojektowana specjalnie w taki właśnie sposób, aby po pierwsze połączyć najważniejsze ówczesne ośrodki miejskie, a po drugie, aby w razie konieczności przemarszu wojsk na północ, ułatwić im przejście przez Apenniny. Bez konieczności korzystania z Via Aurelia czy Via Flaminia.
Podobno dzisiejsza via degli Orafi w samym sercu Pistoi, to właśnie dawna Via Cassia. Kierując się tą uliczką na zachód wyjdziemy za mury miasta przez Porta Lucchese, czyli przez bramą wyjazdową z Pistoi w kierunku Lukki. Zdaje się, że wszystkie klocki do siebie pasują ... 
Wracając do miejsca, które tak mnie urzekło...
Otóż, posiadłość została zakupiona przez rodzinę Pazzaglia w XV wieku. W akcie własności odnotowano, że nieruchomość obejmuje kilka budynków z dziedzińcami, funkcjonujący piec chlebowy, studnię i gołębnik. Od lat sześćdziesiątych XV wieku i w latach 30 następnego, właściciele wykupywali znajdujące się w pobliżu gospodarstwa rolne, rozległe winnice, gaje oliwne i lasy. Tutaj, w sierpniu 1537 roku, doszło do starć pomiędzy uchodźcami z Florencji, dowodzonymi przez Filippo Strozzi i Baccio Valori, a wojskami księcia Cosimo I de’ Medici. W buncie wziął również udział Guidotto Pazzaglia, jeden z ówczesnych właścicieli opisywanego przeze mnie majątku. Bitwa skończyła się klęską rebeliantów. Wielu z nich, a między innymi Guidotto, trafili do więzienia we Florencji. Po wyjściu na wolność, Guidotto z takim samym zaangażowaniem oddaje się odbudowie majątku rodzinnego jak popieraniu polityki Medyceuszy...
 
Na terenie dzisiejszej posiadłości mieści się wyjątkowo urocze gospodarstwo agroturystyczne. W większości są to budynki z kamienia lub cegły, połączone "siatką" uroczych alejek. 

 
 








Droga wjazdowa i główny plac wyłożone polnym kamieniem o "prawie" słodko brzmiącej nazwie ciottolato. Mi na pierwszy rzut oka, przypomina raczej soprassata (czyli salceson włoski), ale i tak wjazd jest piękny! Bez względu na skojarzenia.

Ta droga prowadzi między innymi do recepcji, ale wcześniej musimy przejść przez uroczy dziedziniec:


   


A to recepcja:
  
Mój wzrok jak magnes przyciągał szczególnie jednek budynek, i nie była to piwniczka z winem! Jeszcze nie!
Jak się okazało, jest to jeden z apartamentów, jako jedyny odzielony od reszty struktury. Oprowadzająca nas po obiekcie Franscesca, wyjaśniła, że przed wiekami, była to rodzinna kapliczka.

Spójrzcie sami:

 


i ciekawe okna:


  
Wszystko dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Przewijają się toskańskie akcenty czyli podłogi wyłożone terakotą, kasztanowe belki pod sufitem, ramy łóżek z kutego żelaza, okiennice z litego drewna i marmur w łazienkach. Wewnątrz apartament prezentuje się tak:






Na agroturystykę składa się 18 mini apartamentów (w sumie 50 miejsc). W wielu z nich jest aneks kuchenny, wszystkie z łazienkami.  
Z okien apartamentów rozciąga się przepiękny widok na łagodne wzgórza porośnięte rzędami winorośli i szpalerami cyprysów. 








Bluszcz w ramionach drzewa oliwnego...a może odwrotnie?





W takiej scenerii nie mogło zabraknąć basenu. 



 
Tuż przy basenie znajduje się mała siłownia na świeżym powietrzu. Na zewnątrz, każdy z apartamentów ma swoją przestrzeń, do tego meble ogrodowe i grill.
Jeśli agroturystyka to na pewno właściciele są producentami wina i oliwy z oliwek. W tym wypadku wino, którego są producentem jest naprawdę wyjątkowe. “Orchidea” czy “Opus Magnum” zadowoli najbardziej wybredne kubki smakowe! Te do nabycia w butelkach, za Orchideę trzeba zapłacić ok. 30 Euro, ale warto! Jesli jedziecie samochodem, namawiam Was do zabrania ze sobą kanisterków lub sporych gąsiorów bo na miejscu można kupić tzw. vino sfuso (luzem czyli nalewane bezpośrednio z "beczki"). Cena za litr, w zależności od rodzaju od 1,50 Euro. Nie obawiajcie, że kupicie kota w worku! Na miejscu możecie spróbować wina. 
Osobiście nie polecam Wam degustacji o 9.00 rano... 















Przemiła Franscesca, która jak się okazało jest koleżanką mojej dalekiej znajomej, oprowadziła nas po wszystkich zakamarkach... Dodam, że w styczniu właściwie wszystkie obiekty tego typu są zamknięte. Nie dla mnie! 
Tego dnia każde z nas wróciło zadowolone. Ja z pakietem wyjątkowych cen na nocleg w agroturystyce i degustację win dla swoich klientów, a Andrea ...

 

 No cóż, ich wino ma jedną wadę: szybko się kończy!

 Ostatni rzut okiem na agroturystykę:


 
O tym miejscu możecie poczytać również u Małgosi Matyjaszczyk tutaj.

16 komentarzy:

  1. No właśnie, i ja tam byłam i ... piłam. Z dwóch sztandarowych win, o dziwo, wolę to tańsze, czyli Opus Magnum. A ich vinsanto to czysta poezja! Wiesz, że Krzysztof właśnie pojechał tam dzisiaj po sfuso? Ale "dopełnienie"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Opus Magnum...! W ubiegłą sobotę przypomniałam sobie smak tej ambrozji... :)

      Usuń
    2. Przy tak pysznej kolacji to i zwykły sikacz by nie zaszkodził, ale dokonaliście odważnego czynu otwierając butelczynę Opus :) Mniam!

      Usuń
    3. Trzeba powtarzać takie posiedzenia :)

      Usuń
  2. Ale cudowne miejsce pokazałaś :)
    Ma fajny klimat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że piękne miejsce? Czuć na każdym kroku, że jesteśmy w Toskanii. Pozdrawiam Ciebie Kasiu!

      Usuń
  3. Fantastyczna wycieczka. Łapię się na tym Asiulka , że czytając Twoje opisy i oglądając fotograficzne relacje przenoszę się w tę magiczną krainę. Dzięki Twoim opisom (no, no Orzeszkowa miałaby Ci czego pozazdrościć ;) ) i pięknym zdjęciom mam momentami wrażenie, że razem z Tobą odbywam te wycieczki. Ostatni rzut oka? - pięknie uchwycona chwila...
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że masz takie wrażenie, bo właśnie o to mi chodziło. Stąd wybór padł na blog w formie pamiętnika, a nie na skomputeryzowaną i bezosobową stronę internetową. Żyję tu, więc dzielę się swoimi obserwacjami. Ostani rzut oka to moje ulubione zdjęcie! Ja też Ciebie ściskam.

      Usuń
  4. Wspaniałe miejsce , warte odwiedzenia .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam, jeśli nie na nocleg, to przynajmniej na degustację :)

      Usuń
  5. Zasypana śniegiem patrze na te zdjęcia i wzdycham... ale Joasiu, "montujemy" 6 osobowa ekipkę na druga połowę września. Pewnie niedługo się do Ciebie zgłoszę :-) Caluski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelina, cieszę się, że przyjedziecie! W grupie będzie jeszcze ciekawiej! Buziaki

      Usuń
  6. Kolejny klejnocik . Będziemy zwiedzać jak przyjdzie dobry czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój skarbiec się rozrasta! Czekam na Ciebie. Buziaki

      Usuń
  7. czytam czytam i ciągle czytam ....:))))ale tu jest cudnie, pani Asiu za rok przyjeżdżamy znowu do Toskanii i oczywiście będziemy radzić się "fachowca"od przecudnych miejsc :)ja już bym tam jechała.....pozdr.Wioletta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wioletto, zdaje się, że Ty do Toskanii to wrócisz jeszcze kilka razy :)Z wielką chęcią Wam pomogę. Pozdrawiam

      Usuń